czwartek, 17 listopada 2016

Rajd Nocy Listopadowej 2016

Dobry wieczór.

Sezon na jazdę motocyklem klasycznym jest niekończący się i każdy chyba o tym dobrze wie.
Wielu z was pewnie już schowało swoje maszyny na zimowy remont lub po prostu wyczyściło i pozwoliło im spokojnie przezimować.
A rajdowcy walczą nadal! 
Niestety nie miałem okazji być na Rajdzie Nocy Listopadowej, lecz pozwolę sobie przytoczyć relację przyjaciela Marka z Bydgoszczy:

Czekałem, czekałem no i się doczekałem. Rajd Nocy Listopadowej 2016 już za nami. Program rajdu jak zapowiadał organizator Tomek był bardzo ciekawy i pełen różnego rodzaju atrakcji. Niestety przez późny mój wyjazd z domu w kierunku Czyżemina nie miałem możliwości brania udziału w nocnym rajdzie, nad czym bardzo ubolewam Zalamany Za rok z pewnością zabiorę się za pakowanie klamotów o wiele wcześniej, żeby nie tracić tego na co tak długo czekałem.
Po przyjeździe jak zwykle wieczór przeleciał jak przez palce w rytmie integracji i rozmów do nocy. Nie zabrakło ogniska, pieczenia kiełbasek, oraz pysznego, rozgrzewającego żuru. Nazajutrz ruszyliśmy wcześnie rano po 10-tej na zaplanowaną przez Tomka trasę. Trasa bardzo różnorodna i zmienna, ale ciekawa i pełna wspaniałych miejsc, bogata w historię.
Podczas całej tej wyprawy znalazł się czas żeby "pstryknąć" parę fotek, więc podzielę sie niektórymi z Wami.
Odprawa przed wyjazdem. Jak widać na załączonym obrazku nie brakowało Radzieckich zaprzęgów. Licząc wszystkie, straciłem rachubę powyżej 22, ale nie zabrakło też "solówek". 



Tutaj sam, samiuśki bez kosza, ale nie czuć było ani grama osamotnienia 


Jedyne SHL-ki na rajdzie, moja i Doktora.


Leśna stołówka serwowała zupę gulaszową, która ogrzała i pokrzepiła nas i resztę uczestników i dała siłę do dalszej jazdy


Nie obyło się bez przysłowiowej "gleby" w moim wykonaniu. Wpadając w jedną z kolein, straciłem panowanie nad motocyklem i wylądowałem na boku. Chociaż upadek w błocie nie był zbyt bolesny dla mnie, nie obyło się bez strat w sprzęcie. W wyniku upadku złamałem w SHL-ce lewy podnóżek kierowcy i jakoś dziwnie dźwignia zmiany biegów wygięła się do góry. Tutaj ustawiam na nowo pozycję dźwigni, niestety spawarki nikt nie miał przy sobie, więc następny etap trasy lewa noga spoczywała na podnóżku pasażera Hyhy 


Tutaj moja SHL już całkiem nieźle zakonserwowana błotkiem, ale i tak najlepsze dopiero przed nami Jezyk 



Pogoda nas rozpieszczała, pomimo dosyć niskiej temperatury czasami wychodziło słońce.


Radzieckie sprzęty znakomicie sobie radziły w cięższym terenie, Nasze SHL-ki tez dzielnie się sprawowały, niestety nie było komu zrobić nam foty.



A tak wyglądała moja piękna Helena po całym rajdzie. Oczywiście w tej chwili stoi umyta konkretnie karcherem w ciepłym warsztacie.


Dziękuję Tomkowi za zorganizowanie tak fajnej imprezy, która na długo pozostanie w pamięci i będziemy ją wspominać przez długi czas podczas, kolejnych spotkań. Dzięki wielkie również za "przygarnięcie"przez Mohikanów, fajna z Was ekipa. Dziękuję również reszcie uczestników za stworzenie tak niepowtarzalnego klimatu. No to do następnego Wesoly

Mi pozostaje mieć nadzieję, że za rok uda mi się pojawić na tym świetnym terenowym rajdzie.
Dziękuję Markowi za relację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz