sobota, 23 czerwca 2018

ROTOR czyli jak było na największej imprezie w sezonie!

   Cześć!

   Czerwiec... miesiąc, który wszyscy kojarzą z początkiem wakacji. No prawie wszyscy. Jest grupa zapaleńców dla której czerwiec jest równoznaczny z największym i najstarszym rajdem weteranów w Polsce. Wszystko co jest popularne z reguły budzi we mnie nutę niechęci. W tym wypadku jednak jest inaczej. W mojej głowie była tylko ciekawość jak pójdzie organizacja rajdu ekipie z Olsztyna!

1. Dojazd

   Znów było daleko. Jechaliśmy pod Mrągowo, więc wybraliśmy transport busem. Oczywiście nic ciekawego się nie wydarzyło w czasie tej podróży. Za to była ona świetną zapowiedzią pięknych mazurskich tras.



   Miło mi, że moja Pannonia nie jest jedyną która pojawia się na rajdach. Wreszcie ten motocykl zyskuje trochę popularności.

2. Piątek 

   W piątkowy poranek motocykli zarejestrowanych na rajd było około 200. Oczywiście nie wszyscy wyjechali na trasę, ale i tak jest to ogrom. Trasa pierwszego dnia przewidywała 160km jazdy z 11 punktami związanymi z próbami sprawnościowymi, pomiarem czasu, testami etc. Jak się domyślacie, taka trasa i tyle przystanków, na których po prostu musi być kolejka powoduje, że przejazd będzie trwać wiele godzin. Dlatego wyjechaliśmy, jako jedni z pierwszych, już około 9:20.


   Myślę, że rozpisywanie się na temat każdej próby czy testu uczyniłoby tekst niesamowicie nudnym. Istotne jest to, że wszystko było najzwyczajniej w świecie trudne. W dodatku próby za bardzo nam nie szły...



Wolna jazda


Jeden z kilku obchodów trasy



Strzelanie ziemniakami!

   Słaba forma nie burzyła jednak przyjemności z jazdy, którą dawały mazurskie drogi. Do tego przy każdym przystanku humor poprawiały miejsca, gdzie się zatrzymywaliśmy. Było świetnie!
   Pozytywny efekt trwał całą dobę, za sprawą pięknie położonego nad jeziorem ośrodka, w którym znajdowała się baza rajdu.


3. Sobota

   Dzień rajdowego odpoczynku. Jechaliśmy najprostszą trasą do Mikołajek na rynek, gdzie odbyła się próba sprawnościowa oraz konkurs elegancji. O motocyklach bogato opowiadał Adam, przez co zgromadziła się dość duża publiczność składająca się głównie z turystów. 




   Później pojechaliśmy na tor w Mikołajkach, gdzie wcześniej zapisani chętni mogli ścigać się dwójkami po szutrowej nawierzchni. 
   Widząc nawierzchnię wiedziałem, że coś złego się wydarzy. Na szczęście upadek był tylko jeden i to bez poważniejszych obrażeń. 
   W klasie motocykli do 350 cm pojemności Gazela była 5, co uważam za sukces.





   Nie była to jednak ostatnia atrakcja tego dnia. Po powrocie do bazy można było przystąpić do próby terenowej (nie była ona liczona do klasyfikacji). Budziła ogrom emocji bez względu czy się do niej przystępowało, czy było obserwatorem.




   Tutaj relacja niestety się kończy. Nie czekaliśmy na bal komandorski i wyniki tylko zapakowaliśmy motocykle i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. 


4. Podsumowanie
   
   Największy? Na pewno. Najstarszy? Na pewno. Najlepszy? Myślę, że nie mogę go tak określić, z racji wielkości. Nie wynika to z błędów organizacji, ponieważ była na wysokim poziomie. Nie pasuje mi natomiast przypadkowość ludzi, którzy pojawiają się w takim tłumie. Jeżdżenie motocyklem po terenie ośrodka, pod wpływem alkoholu, dla obserwatorów nie należy do przyjemności, zwłaszcza, że pod kołami kręcą się dzieci. 
   Po każdym rajdzie zastanawiam się jak to będzie za rok? Czy pojawię się ponownie, jeśli czas pozwoli? Z ROTORem myślę o tym już kilka dni. Jeśli będę mógł, to przyjadę. Dlaczego? Bo trasy są piękne, organizatorzy świetni oraz dla błądzących po placu oczach osób, które są pierwszy raz.

   Do zobaczenia w Soczewce!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz