środa, 2 stycznia 2019

2018 rok czyli historia kilku rajdów

 
      Cześć!
   Dawno mnie tu nie było i bardzo tego żałuję. Postaram się poprawić.
   Post ten można uznać za pewne podsumowanie starego roku, jednakże chciałbym też opisać w nim kilka spostrzeżeń na temat środowiska klasyków/weteranów i ich wpływu na życie ich posiadaczy.
   Ostatniej nocy minionego roku większość z was się bawiła lub, tak jak ja, spędziła ją  w pracy i była jedną z niewielu osób "na mieście" o poranku. Ludzie snuli się po chodnikach jeszcze leniwiej niż nasze staruszki po drogach. Owe staruszki snują się za to z większą gracją i dostojeństwem w porównaniu do zmęczonych całonocnym balem wielkomiejskich gentlemanów czy towarzyszących im dam.  
   Czy Ci przechodnie odnaleźliby się w środowisku związanym z weteranami? Ale na początek... W środowisku weteranów czy klasyków? Nadal trudno mi uchwycić tę granicę. Mimo, że imprez z nimi związanych jest ogrom. "Klasyki" spotykają się w każdym mieście, bywam na takich spotkaniach z czystej ciekawości i chęci pooglądania trochę starszych pojazdów codziennego użytku. Patrzę na osoby tam bywające i zastanawiam się jakie motywy stoją za zakupem 20-30 letniego pojazdu. Niezależnie czy to "demolud" czy typowe dla Polski auto niemieckie, z rozmów wynika, że dominuje chęć posiadania czegoś nietypowego w stosunku do współczesnej motoryzacji. Wiąże się to niestety, w większości, z zupełną ignorancją materii jaką jest taki pojazd. Myślę, że wynika to z ich szerokiej dostępności. Najmłodsze z tych pojazdów są dla mnie właśnie tymi gentlemanami i damami snującymi się o poranku po balu. Elegancko ubrani, pachnący tanim szampanem i piechotą zmierzający do domu. Cieszy mnie oczywiście, że starają się mieć klasę i nawiązywać do ciekawych wartości i zwyczajów.
   Wróćmy jednak do początkowego pytania. Czy odnaleźliby się w środowisku posiadaczy pojazdów około wojennych lub lat50? Patrząc na ten miniony rok myślę, że odpowiedzią jest: TAK. W mojej opinii wynika to niestety z zaniżania poziomu weterańskiego środowiska. Umasowienia go - w niedobrym znaczeniu tego słowa. Zaczynamy mieć problemy dotykające duże skupiska ludzkie, mimo pozostawania jednocześnie niewielkim gronem ludzi. Spory, oskarżenia, jawna niechęć, ubliżanie. Cały rok obfitował w sytuacje tego typu. Mówię oczywiście o MPPZ w klasie motocykli. Czy obrazuje to resztę środowiska? Myślę, że tak. Powinno to być zastąpione przyjacielską atmosferą i chęcią rozwiązania każdego problemu lub sporu. Wszystko oczywiście otoczone zdrową sportową rywalizacją.
    Chciałbym aby w następnym roku sytuacji tego typu było mniej. Nigdy ich nie wyeliminujemy, ale zawsze można życzyć roku lepszego niż poprzedni.   
   A jak sportowo wypadł rok? Dla mnie dobrze, zająłem 3 miejsce na podium w swojej kategorii. Ale skupmy się na rundach i ich organizatorach. 
   Nie byłem na wszystkich – ominąłem rajd w Firleju. Pozostałe opisałem dbając o jak największy obiektywizm.
   Większość z nich cierpi na brak ludzi do organizacji. Jest to moim zdaniem jeden z największych problemów. Wprowadza to chaos i wtórnie - rozczarowanie, co na bardzo długo pozostaje w pamięci uczestników.
   Kolejnym ważkim problemem wszystkich rund jest ich zbyt niski poziom sportowy. W moim odczuciu konkurencje powinny być trudniejsze. Ograniczyło by to przypadkowość punktacji i wyłoniło najlepszych kierowców oraz maszyny. Moim zdaniem konkurencje typu: łapanie kur na łące - mogą być ciekawą przygodą i tematem wesołych wspomnień, ale nie powinny istotnie wpływać na klasyfikację końcową. To czym się zajmujemy jest sportem z przymrużeniem oka. Pamiętać jednak należy, że robiąc slalom między latarniami na parkingu jednego z dyskontów spożywczych, też zostajemy mistrzem Polski albo nawet całego świata. A co mi tam! Całego wszechświata! Zatem drodzy organizatorzy, sprawcie aby rajdy były trudniejsze!
   Wiem, że boicie się zmniejszenia frekwencji. Patrząc na niewielką rotację zawodników w ciągu roku, nie grozi wam, że nikt się nie pojawi jeśli runda będzie trudna. Łatwość konkurencji nie powinna być czynnikiem zachęcającym do pojawienia się.
   Jeśli zaś chodzi o frekwencję. Popularyzacja rund i tego typu spędzania czasu wymaga działania całego środowiska i długiego czasu. Ale taka praca u podstaw, może przynieść pożądane rezultaty.
   Chciałbym, aby działalność nas wszystkich krzewiła kulturę techniczną i szacunek dla materii nieożywionej. Co prawda żyjemy w czasach "instant", ale pamiętajmy, że nie wszystko jest jednorazówką, którą łatwo zastąpić.
   Zapraszam do dyskusji, może się mylę lub patrzę na środowisko w zbyt negatywny sposób.

Na zakończenie wywodu i początek nowego roku, życzę sobie i Wam podnoszenia poziomu relacji międzyludzkich bez względu na to, w ilu tysiącach egzemplarzy Wasz pojazd został wyprodukowany.

p.s.
kilka zdjęć z minionego sezonu  































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz