poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Grill u Nadnoteckich Sokołów

Dzień dobry.
Sobota jest idealnym dniem na jazdę. Sobota z ładną pogodą jest już zupełnie poza skalą.
Z racji braku jakiegoś konkretnego rajdu w okolicy i niezbyt dużej chęci na odwiedzanie Imiołek z chłopakami z Classic Gniezno postanowiliśmy się wybrać do Nadnoteckich Sokołów na drobnego grilla. 
W podróż pojechała z nami Super Pszczoła. 

Papieroskowy przystanek przed Kłeckiem.


Piękny Dom Opieki Społecznej w Srebrnej Górze.


Parking przed marketem w Nakle gdzie dojechałem z Pszczołą i musieliśmy poczekać na chłopaków z Gniezna którym "spuchł" Junak w okolicach Paterka.
Niestety spotkanie na parkingu było zupełnie bez sensu ze względu na słońce i konieczność przejazdu do miejsca docelowego oddalonego o jakieś 2 km.



Gdy zebrała się odpowiednia ilość motocykli ruszyliśmy na ulicę Młyńską do "Garażu PRL". Jadąc przez miasto niestety ciągle ktoś hałasował klaksonem lub doprowadzał motocykl do odcięcia co cały czas utrwala w ludziach zły obraz motocyklistów. 


Jak widać na zdjęciach klasyków było dość niewiele.




Zawartość garażu Pana Grzegorza.



Woda sodowa z saturatora!



Tak się bawią chłopacy w Nakle. Ekipa "ciężarowców" z którą jechałem bardzo polubiła ten plakat.


Zdjęć z trasy nie może zabraknąć więc zatrzymaliśmy się nad Notecią aby chwilę pooglądać obie strony doliny oraz spokojny nurt tej rzeki.


Lody w Gołańczy.


Galeria zdjęć Pana Grzegorza - organizatora: Klik

Była to świetna alternatywa dla soboty w domu. Poznaliśmy nowych fanów motocykli i przejechaliśmy w sumie 200km. To był dobry wyjazd.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Klasyka?

Użytkownicy Golfów, BMW czy innych głownie niemieckich marek samochodów przyzwyczaili nas do tego, że można się spodziewać wszystkiego po ich pojazdach.
Nie sądziłem jednak, że będą chcieli położyć też palce na WSK.
Oto co znalazłem wracając z pracy do domu..
Połączenie Polskiej fantazji z Niemiecką precyzją.


wtorek, 23 sierpnia 2016

Wągrowiec -> Płock

Plan był aby post rozpocząć kwiecistymi słowami wychwalającymi piękną pogodę, która była w piątek w chwili wyjazdu ale informacja jest to nieistotna. 
Po pracy wsiadłem na Pannonie i chciałem dojechać do Płocka na ślub znajomych. Na początku szło dobrze. 
Jeszcze w Wągrowcu spotkałem chłopaków jadących na wyścig na Tor Poznań.


Po krótkiej rozmowie ruszyłem w drogę. Trasę miałem opanowaną bo jechałem przez Rypin.
Do Chełmży szło pięknie. Kilka kilometrów za miastem motocykl niespodziewanie "spuchł".
Dałem mu chwilę odpocząć i rura dalej.
W tym miejscu historia zaczyna robić się tragiczna. 
Kolejne kilometry motocykl na zmianę puchł, tracił moc lub dostawał bardzo wysokich obrotów i samozapłonu.
Ostatnie 30 km jechałem 2 godziny walcząc z traktorami na drodze oraz własnym motocyklem.
Dojechałem do Rypina i odrazu wziąłem się za czyszczenie gaźnika bo wydawało mi się, że to jego wina.
Niestety nic to nie dało i następnego dnia na ślub pojechałem pożyczonym samochodem.
Po powrocie w niedzielę też nic nie udało mi się motocykla naprawić więc pierwszy raz w życiu dzięki uprzejmości Daniela jechałem na lawecie.
W sumie nie do końca jest to lawetą ale i tak nie na własnych kołach.


Po 3 godzinach jazdy w deszczu byłem w domu suchy i wypoczęty.
Przyznać muszę, że pokrowiec na wózek spisał się genialnie gdyż jadąc 120 km/h w deszczu w środku wózka gdzie miałem ubrania weselne było zupełnie sucho.



Aby Pannonia weszła na Forda Rangera musiałem tylko zdjąć lewą stópkę, starter oraz dźwignie zmiany biegów.


Taka oto wyglądała moja podróż do Płocka. Ambicjonalnie muszę jeszcze tam Pannonią pojechać więc zapraszam do wybrania się ze mną.


czwartek, 18 sierpnia 2016

Część której dziś nie używamy

Kilka dni temu brałem udział bo trudno nazwać to pomocą w centrowaniu kół od Junaka. Oglądając jedną z felg zauważyłem, że ma ona dwa otwory jakby na dwa wentyle. Okazało się, że drugi otwór jest przeznaczony na urządzenie chyba nieznane dzisiejszej motoryzacji raz wulkanizatorom.  
Jest to rozpieracz opony.
Służył on do przytrzymywania opony aby ta nie obracała się na feldze w czasie jazdy.
Rodzi się pytanie dlaczego do dziś nie używamy tego "urządzenia"?
Dziś ranty opon są drutowane przez co zyskały na sztywności i się nie obracają. Kiedyś był to grubszy zbitek niewiadomo czego więc się opona przemieszczała.

Oto kilka zdjęć tego wynalazku.








piątek, 12 sierpnia 2016

Jazda do okoła komina

Niestety nie zawsze jest czas i pogoda na dłuższą wyprawę ale zawsze warto przewietrzyć maszynę.
Z tych właśnie przyczyn cały tydzień jeżdżę sobie po okolicy zastępując samochód motocyklem.
Nie są to wyprawy warte opisania czy mierzenia odległości, ot takie przejażdżki.
Nawet miejsca odwiedzane nie często skłaniają do robienia zdjęć.
Wczoraj było jednak inaczej... odwiedziłem nowe bistro przy dworcu kolejowym. Pannonia bardzo ładnie się prezentuje na tle takiego nowoczesnego budownictwa.


Weekend się zaczyna więc do zobaczenia w podróży.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Wągrowiec -> Rypin

Dzień dobry!

Weekend czyli czas motocyklowych podróży miał dla mnie bardzo przyjemną perspektywę wypadu do Rypina.
W piątek niestety pogoda nie rozpieszczała i do ostatniej chwili wahałem się czy motocykl czy samochód będzie moim środkiem lokomocji.
Mimo zapowiadającej deszcz pogody pojechałem motocyklem.
Trasę do Rypina znam dobrze i mam opracowaną więc bez zbędnego patrzenia w mapę ruszyłem do Bydgoszczy, którą to po około 1,5h osiągnąłem bez problemów z małym tankowaniem w Kcyni i drobnej pogadance z Niemcami na Transalpach którzy jechali na mazury.
W Bydgoszczy po odwiedzeniu miejsc w których musiałem się pojawić ruszyłem do Rypina. W tym momencie podróży zaczęły się schody w postaci deszczu. Próbowałem go przez półgodziny przeczekać ale nie zapowiadało się na poprawę i ruszyłem dalej, W Strzyżawie przebrałem spodnie na skórzane gdyż jeansy miałem mokre aż do gaci i rura do Unisławia.
Złośliwość pogody jest niezmierzona także po przebraniu się przestało padać. Jedyne co pozostało to wiatr w twarz aż do samego Rypina. Pogoda ta nie nastrajała do postojów i robienia sobie zdjęć więc ciągiem przez Chełmże, Kowalewo Pomorskie, Golub-Dobrzyń W 2 godziny dojechałem do celu.
Niedziela czyli dzień powrotu rozpoczęła się ślicznym słońcem dzięki któremu koło 16 udało mi się ruszyć.
Spróbowałem zrobić sobie zdjęcie obok tablicy Rypin lecz jak widzicie mój obecny kalkulator nie dał rady a nie miałem gdzie bliżej motocykla postawić.


W tamtych okolicach jest wiele górek i zakrętów co sprawia ogromną frajdę z jazdy.
Przejeżdżając przez Golub na stacji zobaczyłem M11 i pokiwałem jadąc osobie która przy niej stała i odkiwała mi więc podjechałem obejrzeć maszynę i porozmawiać.
Krzysiek (o ile dobrze zapamiętałem) przyjechał zatankować M11 z 1967 roku w oryginalnym stanie. Wymieniliśmy się spostrzeżeniami, zaprosiłem go na forum, pokazał mi pozostałe swoje motocykle i ruszyłem na zamek. 



Jeśli będziecie chociażby przejeżdżać przez Golub to warto tam zajrzeć i nawet jeśli nie macie czasu zwiedzać zamku to podejść tylko do punktu widokowego przy parkingu i obejrzeć super panoramę byłego podzamcza oraz okolicy.
Dalej wracałem tą samą trasą którą przyjechałem. Następnym postojem był pałac w Ostromecku gdzie odbywało się wesele i nie mogłem wjechać na dziedziniec i zrobić sobie "ładnego" zdjęcia.


Siknąłem sobie przy akompaniamencie kapeli śpiewającej coś o jakimś wujku a wam pozostawiam zajrzeć do Ostromecka i obejrzeć pałac wraz z parkiem lub spojrzeć jak to wygląda w internecie.
Myślałem, że podróż przebiegnie bez problemów i jak zwykle się myliłem. Zaczęło się niewinnie od przepalonej żarówki w wózku aby w Rynarzewie coś zaczęło terkotać w lewej kapie. Jak się później okazało przestawił się starter. Na szczęście to coś co terkotało szybko się upiłowało i trochę spokojniej pomknąłem w stronę domu. 
Nie bez problemów... Między Kcynią a Wągrowcem trzykrotnie spuchł motocykl i miałem przymusowy postój. Bardzo mnie to dziwi gdyż od czasu zmiany przełożeń i zapłony tak się nie działo a jeździłem mam wrażenie cały czas tak samo. Mój mistrz mechanik niestety nie wierzy, że coś takiego się dzieje i pozostaje mi nakłonić go do wycieczki Pannonią i dobrego jej przepędzenia. 
Po 3,5h godzinach jazdy dotarłem do domu.
Przejechałem w ciągu 3 dni 420km ze średnim spalaniem 5,5l/100km co wbrew obiegowej opinii o Pannoniowym dużym spalaniu dla mnie jest w granicach normy. 
Szkoda, że po drodze spotkałem tylko jednego klasyka na dwóch/trzech kołach, który w dodatku przyznał się, że nigdy nigdzie dalej nie wyjechał.

Do zobaczenia na trasie!

piątek, 5 sierpnia 2016

Wizyta żółtej WSKi

Kilka dni temu odwiedziła ojca i mnie urocza żółta WSK Marka. Na codzienne użytkowanie tego motocykla czekaliśmy już od roku czy dwóch i w końcu się udało.
Silnik i wydech pięknie pukają. Dźwięk można porównać do nowej MZki.
Niestety jak w każdym motocyklu i w tym nie wszystko jest na tip top i objeżdżając go pojawiły się problemy.
Tym razem było to złe ustawienie zapłonu bezstykowego(o tych zapłonach jeszcze w przyszłości napiszę).
Chłopacy zaczęli od sprawdzenia lampą stroboskopową wyprzedzenia.


Okazało się, że musi on być przesunięty w lewo czyli następować wcześniej. Po drobnej walce z oporną śrubką udało się i zapłon chodzi jak należy.


Kolejnym problemem było zasilanie świateł, które mechanik puścił przez akumulator. Nie jest to błąd gdyby nie to, że WSK nie doładowuje i akumulator się rozładowuje. 


Po przejrzeniu instalacji okazało się, że zasilanie świateł jest wpięte w stacyjce i aby przełożyć je bezpośrednio na cewkę trzeba rozebrać stacyjkę i przejrzeć podłączenie tam.

 

Gdy otworzyliśmy stacyjkę od CZ, która jest tam zamontowana poraziła nas plątanina kabli.
Znalezienie odpowiedniego kabla i wpięcie go w inne miejsce nie jest problemem gdy ma się schemat stacyjki którego nie mieliśmy oraz więcej czasu aby odplątać to co tam było.
Chciałem zrobić zdjęcie wnętrza ale kable były tam tak upchane, że lepiej było zostawić i mając schemat dopiero wtedy rozgrzebywać.
Jak już wszystko się w wieśce naprawi i dotrze silnik to może będę miał okazję się nią przejechać bo podobno jeździ fenomenalnie.

Jeśli myślicie o kupieniu WSK, remoncie lub jeśli nie znacie to polecam forum www.wueska.pl . Znajdziecie tam wszystko chyba na temat tych motocykli oraz grono ludzi którzy będą starali się pomóc.

środa, 3 sierpnia 2016

Ustawienie wózka i jazda z nim

Wózek boczny/przywózek/przyczepka/kosz i wiele innych nazw używamy do jakże ciekawego wynalazku jakim jest wózek boczny.
W tym poście chciałbym podzielić się z wami obserwacjami odnośnie ustawienia wózka i techniki jazdy z nim.
Nie przejechałem jeszcze bardzo wielu kilometrów z wózkiem bo dopiero około 1600 oraz jest to mój pierwszy wózek w życiu więc porównania wielkiego nie mam.

Ustawienie

Na początek proszę zobaczcie jak się na to zapatruje instrukcja Pannonii.



Jak widzicie motocykl powinien być wychylony o dwa stopnie na zewnątrz w stosunku do podłoża oraz zbieżny. Jest to teoretycznie dobre ustawienie pod warunkiem, że jeździ się z obciążonym wózkiem który "stawia" motocykl do pionu. 
Osobiście próbowałem kilku ustawień zanim znalazłem to w którym jeździ mi się najwygodniej.
W moim wypadku drugim po ustawieniu książkowym było wychylenie motocykla w stronę wózka aby przy skręcie w prawo go nie podnosiło. Niestety szybko się okazało, że wioząc kogoś w wózku motocykl strasznie ściąga w prawo.
Kolejnym położeniem był motocykl pionowo. Jeździło się dobrze z pustym koszem lecz po załadowaniu pasażera nadal motocykl bardzo męczył ręce ciągnąc w prawą stronę.
Ostatecznie motocykl mam wychylony lekko na zewnątrz co powoduje, że przy jeździe z pustym nie unosi go tak bardzo a z obciążeniem nie męczy rąk ciągnąc w prawo.
Warto pamiętać o dobrym dokręceniu szprych w wózku i motocyklu gdyż poddawane są one większym niż solo obciążeniom.
Z mojego marnego doświadczenia radzę poćwiczyć z ustawieniem i zrobić tak aby jeździło się wygodnie a nie koniecznie jak każe instrukcja. Brać też trzeba pod uwagę, że z czasem poprawi się technika jazdy co pozwoli na większe wychylenie motocykla na zewnątrz.
Przed założeniem kosza warto zmienić mocowania na śruby rzymskie jeśli wózek takowych nie posiada. Usprawnia to zmianę jego położenia.


Technika jazdy

W kwestii techniki jazdy, prawie wszystko to co usłyszałem przed rozpoczęciem jazdy własnym wózkiem było prawdą.
Przede wszystkim trzeba pamiętać aby nie udostępniać motocykla na przejażdżki osobą które nie jeździły nigdy z wózkiem. Z racji "inności" prowadzenia kończy się to zazwyczaj w rowie lub krzakach.
Wracając do prowadzenia. Większości ludzi wydaje się, że wózek podnosi się w czasie skrętu "od wózka" (nie piszę "w lewo" lub "w prawo" gdyż z obu stron motocykla są montowane wózki), co jest nieprawdą gdyż wtedy jest on dociskany do podłoża.
Skręcając "na wózek" odrywamy jego koło od ziemi jednocześnie przechylając motocykl w drugą stronę.
Ten skręt właśnie powoduje bardzo dziwne uczucie utraty kontroli nad motocyklem i automatyczne kontrowanie w drugą stronę co może się na drodze źle skończyć.
W przypadku większego, cięższego wózka lub po prostu obciążonego dużo łatwiej jest skręcać "na wózek" gdyż ciężar trzyma go przy ziemi.
W czasie wykonywania skrętów należy pamiętać o tym aby nie korzystać z przeciwskrętu tylko kierować przednie koło motocykla tam gdzie chcemy jechać.
Jadąc warto też zwracać uwagę na to w jakim stanie jest droga, jak są wyprofilowane zakręty oraz co się za nimi znajduje.
Na naszych drogach nie brakuje kolein które niestety spychają motocykl lub wózek to w jedną to w drugą stronę. Spowodować to może utratę kontroli nad zaprzęgiem i wypadnięcie z toru jazdy poprzez wybicie wózka w powietrze lub wychylenie motocykla i pojawienie się tej dziwnej niemocy skręcenia "na wózek" ze względu na strach przed wywrotką.
Wracając do zakrętów/łuków/skrzyżowań posiadają one różny kąt nachylenia. Niestety zdarzają się zakręty których nachylenie wyrzuca nas z zakrętu. W takich warto jechać trochę wolniej lub używać więcej siły aby sztywniej trzymać zaprzęg na drodze.
Warto też zwalniać i ostrożnie pokonywać zakręty których nie widzimy w całości. Często nie wiadomo jak długi jest dany łuk albo jaki jest stan nawierzchni w jego dalszej części. Zaprzęg nie reaguje tak dobrze na zmianę toru jazdy jak motocykl solo. Wiele czynników może spowodować wytrącenie nas z toru jazdy.
Oczywiście z czasem i pokonanymi kilometrami będzie się jeździło coraz łatwiej i szybciej. Na początku niestety uczucie jazdy z wózkiem jest okropnie inne niż motocyklem solo.


Reasumując. Motocykl ustawiamy tak jak nam wygodniej. Jeździmy ostrożnie i czasami wolniej aby nie wypaść z toru jazdy.