Witam.
Długo czekałem na ten dzień. Dzień, w którym postanowiłem pojechać WSKą nad morze. Cały tydzień od poniedziałku czekałem na piątek, ciągle coś poprawiając w motocyklu. W tygodniu założyłem torby motocyklowe zamówione z chińskiego sklepu internetowego(w trasie bardzo się przydały).
Postanowiłem pojechać do Mielna, trochę ze strachu wybrałem najbliższą nadmorską miejscowość, ale jak się później okazało -niepotrzebnie.
Z Wągrowca wyjechałem o godzinie 16. Nie miałem pojęcia jak długo pojadę więc w drodze nad morze postanowiłem nie zatrzymywać się. Moje plany zweryfikował zbiornik paliwa, ponieważ przypomniało mi się w Jastrowiu, że nie zatankowałem Super Pszczoły przed wyjazdem, a dzień wcześniej zrobiłem 80km po okolicy Wągrowca.
Pogoda była wspaniała, ruch na ulicy znikomy i szybko znalazłem się obok tablicy Koszalin.
Wtedy już wiedziałem, że cel jest prawie w zasięgu ręki.
Na miejsce dojechałem o godz 19.30.
Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem zasnąć, ale browar zwycięstwa pomógł z nawiązką ;-) Nocowałem w Herbals Glamping i powiem, że jest to miejscówka zacna! Jest to kompleks wypoczynkowy na którym mamy namioty o konstrukcji drewnianej, 2 łóżka 2 osobowe, szafki. Obok do dyspozycji: kuchnia, prysznice, sauna, wifi(wszystko w cenie). Na terenie ośrodka mamy również domki na wodzie HT Houseboats - coś pięknego!!!! Polecam!
Na drugi dzień przywitała mnie słoneczna pogoda, wiec szybki spacer nad morzem 8, rybka, kawka, lody i przygotowania do powrotu do domu.
Przed Szczecinkiem zatrzymałem się na małe picie, postanowiłem zrobić Super Pszczole zdjęcie. Tło, światło i nastrój dały taki efekt.
Po drodze zatrzymałem się w miejscowości Lotyń, spodobał mi się ten Kościółek.
Jazda przebiegała spokojnie, droga zdawała się być tylko moja, kiedy nagle zdałem sobie sprawę, że Super Pszczoła jest...
... Podróżna :-)
O godzinie 19.30 dotarłem do domu.
Szczęśliwy, dumny i wdzięczny za każdy przejechany kilometr trasy, a było ich jakieś 420. W jedną i drugą stronę trasę pokonałem w 3,5h, dwa razy tankowałem po ok 8l paliwa.
Radość nie do opisania!!!
Pozdrawiam,
Marek
P.s. z klasyków to mijałem tylko młodego chłopaka, który gnał po polu Simsonem :-) :-)