piątek, 25 maja 2018

II runda MPPZ 2018 Mińsk Mazowiecki

   Cześć!
    Cylindry dobrze wystygły po wyjeździe do Łeby i zaczął się zbliżać wyjazd do Mińska Mazowieckiego. Nie było jakiejś atmosfery oczekiwania na ten rajd. Dlatego dni mijały, mijały, mijały a motocykle nie gotowe i nic nie ogarnięte. Otrząsnąłem się dopiero, gdy okazało się, że nie ma już miejsc noclegowych. Przejąłem się tym a był to znak, że rajd ten trzeba zaliczyć! Dalej poszło już z górki.

1. Dojazd
Szkarada na parkingu

   Prosty. Wręcz prostacki. Motocykle na busa i w drogę autostradą. Oczywiście nie mogło się nic ciekawego wydarzyć. Kilka godzin jazdy i byliśmy u celu. W jednym z moich ulubionych internatów w Polsce. Było już dobrze po zmroku, więc zastaliśmy motocykle w parku maszynowym i wiele znajomych twarzy, przechadzających się po placu z napojami wszelkiej maści i koloru.
   Szybkie meldowanie w 5-osobowym pokoju i już byliśmy gotowi zatopić się w atmosferze święta motocykli zabytkowych.
   Dwa tygodnie nie odpalana Szkarada oczywiście nie ruszyła i trzeba było ją pchać. Ale w końcu poszło i już wiedziałem, że przejadę całą trasę.
    Mile zaskoczyło mnie wiele ciepłych słów o motocyklu oraz duże zainteresowanie nim. Jakby nie patrzeć, to bardzo rzadki w naszym kraju pojazd.
 
2. Dzień rajdowy
 
   Zaczął się śniadaniem w stołówce i rejestracją startową zawodników. Do tej rejestracji nie mogły przystąpić osoby, których pojazdy nie miały aktualnego przeglądu. Bardzo spodobała mi się taka weryfikacja, mimo, że pare osób nie przystąpiło z tej przyczyny do rajdu. Startujących załóg było ponad 80. Sam miałem numer 80, przez co startowałem 80 minut po pierwszym ruszającym w trasę zawodniku.

Kolejka po itinerery

Wydawało się, że się nie skończy

Zawodnicy na starcie

   Cała ta papierologia i odprawa poszły bardzo sprawnie. Już w tym momencie było widać, jak wiele osób jest zaangażowanych w organizację.
   Dziwiącym rozwiązaniem itinerera był brak "kilometrówki". Założeniem była jazda cały czas po głównej drodze i stosowanie się do zdarzeń następujących w kratkach. W czasie przebiegu rajdu pokazało to, że prędkość przejazdu rośnie. Przynajmniej w moim wypadku.
    Z prędkością tego przejazdu jednak nie było tak różowo. Velocette jest bardzo niskie i słabo znosi leśne dukty, których na całej trasie było około 30-40% i ledwie wyrabiałem zadaną średnią prędkość. Pierwszy etap zakończyliśmy tylko z 4 minutami zapasu.
    W czasie pierwszego etapu, jak i dwóch kolejnych na trasie, trzeba było wynajdować punkty i odpowiadać na pytania z nimi związane. Były to daty powstania danego obiektu, fundatorzy czy odczytanie lokatorów budynku o wskazanym adresie. Nigdy wcześniej nie spotkałem się ze zwyczajem umieszczania nazwiska domowników pod numerem budynku. Fajna sprawa. Szkoda, że już prawie niespotykana.
    Wracając do przerwy między etapami... Był slalom. Powinien nie nastręczać trudności a jednak Szkarada bardzo utrudniała precyzyjny przejazd po luźnym gruncie, wcześniej zryty koszami. Drugim zadaniem w tej lokalizacji był test z wiedzy historycznej. Bardzo, bardzo, bardzo profesjonalnie zorganizowany. Podchodziło się pojedynczo, wybierało jedną z trzech wersji testu i odpowiadało na trzy pytania. Pan, który prowadził test, prosił uczestników, aby nie rozmawiali o pytaniach i chyba dało to pozytywny skutek, gdyż w przedłużającej się kolejce nie krążyła "giełda pytań".


Pierwsza próba sprawnościowa

Test z historii motoryzacji

Pierwszy przystanek na trasie

   Po wszystkim odebraliśmy wafelki, itinerer i rura na drugi etap.
   Trasa piękna, malownicza. W tym roku krzyży i kapliczek było jakby mniej, ale i tak kilka z nich trzeba było wyszukać aby odpowiedzieć na pytania. W czasie tego etapu coraz bardziej stresowałem się stanem Szkarady. Nisko zawieszona i sztywna cały czas o coś haczyła miską lub trzęsła się okrutnie (w efekcie kilka śrubek trzeba było dokręcić). No ale zawsze można zmniejszyć prędkość i jakoś da się radę w błocie.

   Drugi przystanek. Bardzo klimatycznie w lesie na polanie, która służy ujeżdżaniu koni. Tam też był obiad w postaci grochówki, konkurencje sprawnościowe oraz test wiedzy o ruchu drogowym. Test po raz kolejny bardzo profesjonalnie przeprowadzony. Próby sprawnościowe także szły bardzo sprawnie. Po raz kolejny było widać, że do organizacji rajdu było zaangażowane wiele osób. Zjedliśmy, objechaliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę.


Polowa stołówka

Próba sprawnościowa

 Druga próba


Śruby do których w czasie jazdy trzeba było dobrać nakrętki


    Ostatni odcinek kończył się tradycyjnie przy pałacu Darnałowiczów. Czekał tam na nas konkurs elegancji oraz próba sprawnościowa.
    Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się Velocetta. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo wiem, że wśród oglądających było wiele osób, które świetnie znają się na motocyklach, jednak wcześniej na żywo jej nie widzieli. 
    W owym pałacu pod koniec dnia odbył się także bal komandorskim na którym rozdano nagrody i wyróżnienia. W klasie post 45 zająłem 2 miejsce, ojciec natomiast w klasie post 60 był 6. Po zgłoszonych protestach spadł z 4 miejsca. 


Meta


Rzut wypełnionym wodą balonikiem do tarczy z gwoździami


Rozdanie nagród


Puchar


3. Podsumowanie

   Poza zadowoleniem z zajętych wysokich miejsc i furorą jaką zrobił motocykl trzeba skupić się na rajdzie.
   Magnet podniósł poziom organizacji na troszeczkę wyższy poziom. Wszystko, co oferowali w ramach rajdu, szło sprawnie i bez niedomówień. Testy rozwiązywanie indywidualnie, sprawnościówki płynnie nawet, gdy przyjeżdżała duża grupa motocykli, itinerer bez błędów, napoje na każdym punkcie. 
   Składowych takiego sukcesu jest oczywiście wiele. Moim zdaniem sprowadza się to jednak do ilości osób, które biorą udział w organizacji. W wypadku tego rajdu albo było ich znacznie więcej niż w czasie innych rund w roku ubiegłym, albo pracowali sprawniej.
   Czy wrócę za rok? Jeśli nic nie będzie stało na przeszkodzie nie do pokonania, to na pewno!


    Dziękuję organizatorom oraz uczestnikom. Ekstra się z wami spotkać i pojeździć. Do zobaczenia na trasie!

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz