Cześć!
Dawno mnie tu nie było i bardzo tego żałuję. Postaram się poprawić.
Post ten można uznać za pewne podsumowanie starego roku, jednakże
chciałbym też opisać w nim kilka spostrzeżeń na temat środowiska
klasyków/weteranów i ich wpływu na życie ich posiadaczy.
Ostatniej nocy minionego roku większość z was się bawiła lub, tak jak ja,
spędziła ją w pracy i była jedną z
niewielu osób "na mieście" o poranku. Ludzie snuli się po chodnikach
jeszcze leniwiej niż nasze staruszki po drogach. Owe staruszki snują się za to
z większą gracją i dostojeństwem w porównaniu do zmęczonych całonocnym balem
wielkomiejskich gentlemanów czy towarzyszących im dam.
Czy Ci przechodnie odnaleźliby się w środowisku związanym z weteranami?
Ale na początek... W środowisku weteranów czy klasyków? Nadal trudno mi uchwycić
tę granicę. Mimo, że imprez z nimi związanych jest ogrom. "Klasyki"
spotykają się w każdym mieście, bywam na takich spotkaniach z czystej
ciekawości i chęci pooglądania trochę starszych pojazdów codziennego użytku.
Patrzę na osoby tam bywające i zastanawiam się jakie motywy stoją za zakupem
20-30 letniego pojazdu. Niezależnie czy to "demolud" czy typowe dla
Polski auto niemieckie, z rozmów wynika, że dominuje chęć posiadania czegoś
nietypowego w stosunku do współczesnej motoryzacji. Wiąże się to niestety, w
większości, z zupełną ignorancją materii jaką jest taki pojazd. Myślę, że
wynika to z ich szerokiej dostępności. Najmłodsze z tych pojazdów są dla mnie
właśnie tymi gentlemanami i damami snującymi się o poranku po balu. Elegancko
ubrani, pachnący tanim szampanem i piechotą zmierzający do domu. Cieszy mnie
oczywiście, że starają się mieć klasę i nawiązywać do ciekawych wartości i
zwyczajów.
Wróćmy jednak do początkowego pytania.
Czy odnaleźliby się w środowisku posiadaczy pojazdów około wojennych lub lat50?
Patrząc na ten miniony rok myślę, że odpowiedzią jest: TAK. W mojej opinii
wynika to niestety z zaniżania poziomu weterańskiego środowiska. Umasowienia go
- w niedobrym znaczeniu tego słowa. Zaczynamy mieć problemy dotykające duże
skupiska ludzkie, mimo pozostawania jednocześnie niewielkim gronem ludzi.
Spory, oskarżenia, jawna niechęć, ubliżanie. Cały rok obfitował w sytuacje tego
typu. Mówię oczywiście o MPPZ w klasie motocykli. Czy obrazuje to resztę
środowiska? Myślę, że tak. Powinno to być zastąpione przyjacielską atmosferą i
chęcią rozwiązania każdego problemu lub sporu. Wszystko oczywiście otoczone
zdrową sportową rywalizacją.
Chciałbym aby w następnym roku
sytuacji tego typu było mniej. Nigdy ich nie wyeliminujemy, ale zawsze można
życzyć roku lepszego niż poprzedni.
A jak sportowo wypadł rok? Dla mnie dobrze, zająłem 3 miejsce na podium w
swojej kategorii. Ale skupmy się na rundach i ich organizatorach.
Nie byłem na wszystkich – ominąłem rajd w Firleju. Pozostałe opisałem
dbając o jak największy obiektywizm.
Większość z nich cierpi na brak ludzi do organizacji. Jest to moim
zdaniem jeden z największych problemów. Wprowadza to chaos i wtórnie -
rozczarowanie, co na bardzo długo pozostaje w pamięci uczestników.
Kolejnym ważkim problemem wszystkich rund jest ich zbyt niski poziom
sportowy. W moim odczuciu konkurencje powinny być trudniejsze. Ograniczyło by
to przypadkowość punktacji i wyłoniło najlepszych kierowców oraz maszyny. Moim
zdaniem konkurencje typu: łapanie kur na łące - mogą być ciekawą przygodą i
tematem wesołych wspomnień, ale nie powinny istotnie wpływać na klasyfikację
końcową. To czym się zajmujemy jest sportem z przymrużeniem oka. Pamiętać
jednak należy, że robiąc slalom między latarniami na parkingu jednego z
dyskontów spożywczych, też zostajemy mistrzem Polski albo nawet całego świata.
A co mi tam! Całego wszechświata! Zatem drodzy organizatorzy, sprawcie aby
rajdy były trudniejsze!
Wiem, że boicie się zmniejszenia frekwencji.
Patrząc na niewielką rotację zawodników w ciągu roku, nie grozi wam, że nikt
się nie pojawi jeśli runda będzie trudna. Łatwość konkurencji nie powinna być
czynnikiem zachęcającym do pojawienia się.
Jeśli zaś chodzi o frekwencję. Popularyzacja
rund i tego typu spędzania czasu wymaga działania całego środowiska i długiego
czasu. Ale taka praca u podstaw, może przynieść pożądane rezultaty.
Chciałbym, aby działalność nas wszystkich krzewiła kulturę techniczną i
szacunek dla materii nieożywionej. Co prawda żyjemy w czasach
"instant", ale pamiętajmy, że nie wszystko jest jednorazówką, którą
łatwo zastąpić.
Zapraszam do dyskusji, może się mylę lub patrzę na środowisko w zbyt
negatywny sposób.
Na
zakończenie wywodu i początek nowego roku, życzę sobie i Wam podnoszenia poziomu
relacji międzyludzkich bez względu na to, w ilu tysiącach egzemplarzy Wasz
pojazd został wyprodukowany.
p.s.
kilka
zdjęć z minionego sezonu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz