niedziela, 14 maja 2017

XI Śladami Piastów

Dobry wieczór.

Minął pierwszy rajdowy weekend. ClassiC Gniezno po raz XI zorganizował swój rajd i po raz kolejny było super.

Dzień 1
Piątek. Udało się aby dzień ten był wolny od pracy aby wszystko przygotować i w miarę wcześnie pojawić się w bazie rajdu. Niestety jak to w życiu bywa się nie udało. 
Gotowi z ojcem byliśmy już od 14 ale musieliśmy czekać na Macieja z Bydgoszczy oraz Pawlasty zdeklarował się nas odwiedzić po drodze na imprezę. 
Szczęśliwie około 16 udało się nam ruszyć w drogę. 


Pannonia po remoncie idzie pięknie. Jedynym jej problemem jest przycieranie się przy zbyt dużym obciążeniu. Takie niestety było jadąc do Chomiąży. Cała droga pod wiatr i zaowocowało to 6 przystankami. Całe szczęście Mateusz i Marian z Janowca dzielnie mnie wspierali w tej nierównej walce. 
Na miejscu zakwaterowaliśmy się z Irkiem i Maciejem i rozpoczęliśmy integrację.


Dzień 2

Pobudka o 8 rano. Szybkie śniadanie i podjęta decyzja o odłączeniu kosza aby lżej był motocyklowi. 


W międzyczasie zjeżdżały się kolejne załogi, których w tym roku było na starcie 26.


Rodzina na Iżach.


Około 930 rozpoczęła się odprawa, rozdanie map oraz pierwsza konkurencja sprawnościowa polegająca na podniesieniu włóczni, uderzeniu dwóch "saracenów" i wbiciu dzidy w tarczę.





Tłumik urwany 5m od startu.



Chłopacy jadący na SZ3.



Kolejnym punktem sprawnościowym było strzelanie z łuku kilka kilometrów od bazy. Tu też siary trzeba było narobić więc Marek złamał łuk.


Następnym miejscem przymusowego postoju był pomnik Leszka Białego z którego trzeba było na kartę kontrolną przepisać napis z cokołu. Była to też dobra okazja do zrobienia grupowego zdjęcia naszej ekipy.



W tym miejscu pojawił się błąd na mapie i zamiast prosto wraz z Kangurem pojechałem w prawo a reszta została przy pomniku jak się później okazało z powodu awarii WueSKi oraz Wiatra Pawlastego. Motocykle zabrało auto a kierowców pozostałe motocykle i spotkaliśmy się wszyscy razem u Bylinów w Janowcu gdzie Pawlasty dostał motocykl Mariana a Konrad z WSK jechał dalej za ojcem.
Pandemionium spisywało się pięknie i bez problemu dojechaliśmy do kolejnego punktu sprawnościowego na trasie.
Konkurencja polegała na przewiezieniu kubka z wodą z jednego podestu na drugi po czym wyjęciu patyczka z puszki i włożeniu go w kolejną puszkę. 



Istotnym jest też fakt, że mieliśmy już duże opóźnienie na trasie z powodu różnych awarii oraz kolejnego błędu w mapie która kazała nam szukać tego punktu we wsi wcześniejszej.
Stojąc i czekając na wszystkich którzy wykonywali próby pojawiła się Pani reprezentująca pobliską szkołę podstawową i zaprosiła nas do zdjęcia.


Bardzo ładny obiekt z super parkiem i drzewem będącym pomnikiem przyrody.
Dalej droga szła już bez problemu z małymi tylko postojami aby uzupełnić kartę oraz paliwo.


Pod koniec w lesie był ostatni punkt gdzie stał Maciek i musztrował nas w układaniu tłoków na czas.




Około 16-17 wylądowaliśmy w bazie i rozpoczęły się zdjęcia, wolna jazda, gumiczka i konkurs elegancji.
Jak widać SHL były dominującą marką.



Wolna jazda która dowiodła, że Pannonia jest najszybszym motocyklem a Monet najwolniejszym. (konkurs polega na dojechaniu jako druga osoba do mety)





Gumiczka.



Konkurs elegancji w którym zaprezentowało się niestety tylko czworo uczestników spośród których wygrała SHL M06.






W międzyczasie zrobiłem zdjęcie dwóch motocykli które moim zdaniem się wyróżniały na placu.

Monark


Condor A350


Dalej już tylko Bal Komandorski ze świetnym zespołem La Guardia oraz dalsza integracja.




W trakcie balu odbyło się także rozdanie nagród oraz charytatywna licytacja.






Dzień 3

Śniadanie o 8... 
Czas rozstań jest zawsze przykry dlatego nie lubię go rozciągać. Niestety w związku z dużą ilością osób z którymi chciałem się pożegnać przeciągało się to w nieskończoność. 



Około 11 wolnym tempem aby nie nadwyrężać Pannoni ruszyliśmy w stronę domu. W ciągu całej trasy przytarła się tylko raz.
W Janowcu na lodach rozstaliśmy się z pozostałą częścią ekipy i swoją drogą ruszyliśmy do domu.


Po drodze w Bananie zapychał się niestety kranik i w efekcie musiałem trochę busem pomóc dosłownie kilka kilometrów przed domem.


Udało się dojechać!


Podsumowując. Impreza świetna jak zwykle. Szkoda, że tak mało ekip się pojawiło. Niestety były dwa błędy w mapie,
Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną na trasie rajdu, organizatorom oraz wszystkim którzy przyczynili się do tego aby ten weekend był tak udany.



Jeśli też gdzieś byliście i chcielibyście się podzielić swoją wyprawą to piszcie do mnie i chętnie ją opublikuję. 



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz